
Życzenia świąteczne

Justyna i Zosia nominowały mnie do zabawy Liebster Blog. Kilka razy odpowiadałam na pytania blogerek, więc i tym razem napiszę kilka zdań o sobie. Czerwień i błękit prowadzę już od kilku lat i mam zaprzyjaźnione grono czytelników, którzy znają mnie trochę. Blogosfera kulinarna to studnia bez dna, co chwila powstają nowe pamiętniki kulinarne, ale popularność to jedno, a pasja i radość tworzenia przepisów to drugie i to jest dla mnie treścią prowadzenia bloga…
Pytania Justyny:
Pytania Zosi:
I już wracam do rzeczywistości. Uroczystość Mikołaja przebiegła bez wpadek, choć stres był duży. Przygotowania trwały do ostatniej chwili i na ostatnią chwilę.
Pierwszy napis na torcie przez noc się rozpłynął w lodówce, pasztetu zapomniałam podać na stół, a jedzenia zostało jeszcze na tydzień…
Nagrodą był widok mojego Aniołka i wesoła rodzinna atmosfera. Wkrótce dodam nowe przepisy na blog, tylko trochę ochłonę…
Podczas przyjęcia komunijnego był również drugi tort na piąte urodziny młodszego syna, Juliana…
Witam serdecznie. Wiosna to cudowna pora roku. Wiecie to wszyscy. Wiecie również, że jestem wielką „fanką” przyrody… i fotografii…. I bardzo chciałabym pojechać na majowy weekend do Kotliny Kłodzkiej, dlatego biorę udział w konkursie na portalu Pociąg do ekologii na pod tytułem: „Wiosna, ach to Ty”… Jeśli lubicie sprawiać komuś przyjemność, to proszę, zagłosujcie na moją wiosenną fotografię. Oto ona (czyli wiosna, czyli ja:)…):
... a szczególnie dla mojej Mamy życzę spełnienia,
miłości, zrozumienia i pogody ducha każdego dnia…
Moi kochani! Nie zdążyłam dodać kilku przepisów wielkanocnych, bo dopadł mnie wirus żołądkowy, brrrr! i musiałam odpocząć przed przygotowaniami do Świąt, na wpisy brakło czasu. Miał być mazurek, sernik, babka, sałatka z orzechami i pasztet. Wczoraj czułam się najgorzej, dziś jestem jeszcze nieco słaba, ale jakoś przeżyję. I dlatego życzę Wam przede wszystkim dużo zdrowia, bo bez niego nic się w życiu nie uda. Życzę Wam również życzliwości od innych oraz radości z rzeczy nieprzemijalnych, pogody ducha i pogody za oknem…
Patrycja z rodziną
Kiedy zakładałam bloga od razu pomyślałam o nazwie dla niego. Miał odzwierciedlać moją sprzeczną duszę, raz łagodną i niewinną, innym razem ognistą i energetyczną. Z braku weny do pisania życiowych mądrości oraz z chęci posiadania własnej strony, na której mogłabym się dzielić swoją kulinarną pasją, przypisałam blog do kategorii: kuchnia. Stąd właśnie ta mało kojarząca się z jedzeniem nazwa: Czerwień i błękit. Natomiast podtytuł, który niedawno się wyłonił Waszym oczom to efekt długich rozważań dotyczących rozwinięcia nazwy do potrzeb kulinarnych.
Nie czuję się dziś wcale wyjątkowo, inaczej niż w pozostałe dni w roku… Dzień był taki sam, a może jeszcze bardziej nijaki jak inne. Bez fajerwerków, za to z bólem głowy, melancholią, wkurzaniem się na jakieś mało istotne drobiazgi… Może biomet nie taki jak trzeba, może hormony szaleją…
Udało mi się już dziś coś strącić (o 5.00 przy robieniu makijażu ciągle coś leci) i przypalić (zasiedziałam się przy czytaniu komentarzy). I pięć razy powtórzyć jak to beznadziejnie dziś wyglądam i mam wszystkiego dość… W pracy, jak w pracy, tulipana i rajstop nie było. Jeden kolega z działu czekoladki podrzucił z nadzieniem lekko procentowym. I dieta na tym ucierpi, oj ucierpi… Od moich chłopców dostałam tulipany, zadzwonił tata, kiedy robiłam zakupy w osiedlowym spożywczaku i drugi tata, gdy próbowałam zrobić obiad. Teraz marzę już tylko o kąpieli i zapachu mojej poduszki, bo jutro znów pobudka o 5.00 i nowy nijaki dzień, tyle że bez gadania w mediach o tym, jakie jesteśmy cudowne…
Życzę Wam Dzielne Kobiety, które tu zaglądacie, dodajecie mi otuchy i pozytywnych emocji, byście same wiedziały, że jesteście wyjątkowe, jedyne, wspaniałe, piękne, urocze, w sam raz wrażliwe i rzeczywiście czuły się kochane i uwielbiane! Każdego dnia!
Bo we mnie jest i czerwień…
…i błękit
Miał być zimowy, ale znalazłam ten i na razie go nie oddam. Chodzi oczywiście o szablon. Lubię zmiany i mam nadzieję, że polubicie nową szatę graficzną. Dziś jeszcze na blogu przepis na świąteczny sernik.
Zapraszam również na mój drugi blog fotograficzny. Adres znajdziecie na poniższym zdjęciu. Pozdrawiam 🙂
Bardzo sie ucieszyłam, kiedy Jola, która prowowadzi blog Nasze życie od kuchni, zaprosiła mnie do zabawy w 10 rzeczy… które bardzo, a to bardzo lubię. Oto te, które w tym momencie spontanicznie przyszły mi do głowy… kolejność właściwie przypadkowa 🙂
1. Biegać po łące pełnej motyli i łapać momenty i potem relacjonować je na swoim fotograficznym blogu…
2. Zapach włosów Julka, początki jego mówienia i błękit oczu tego małego uśmiechniętego, kochanego chłopca 😉
3. Patrzeć na Mikołaja i szukać w nim siebie (w rysach twarzy i cechach charakteru), podziwiać jego sześcioletnią mądrość 🙂
4. Niecierpliwie czekać na Piotrka, na dźwięk klucza przekręcanego w drzwiach…
5. Wymyślać potrawy i słodkości, komponować w myślach składniki i łączyć je oczyma wyobraźni w całość. Potem już tylko pędzić po składniki i do dzieła…
6. Bawić się kolorami, szperając w szafie i buszując w sklepach różnego kalibru.
7. Dać się wciągnąć w życie bohaterek książek, które czytam w wolnych chwilach (niewiele ich mam…)
8. Lato, słońce, wodę, podróże i niechodzenie do pracy na urlopie i piątki po południu… i poranne sobotnie niewstawanie, zapach poduszki…
9. Wspomnienia, sny, marzenia, poezję i powroty do miejsc, które były mi kiedyś bliskie.
10. Zapach kąpieli, pieczonego ciasta, parzonej kawy, ulubionych perfum, kminku, goździków i truskawek z wanilią
Do zabawy zapraszam:
Agatex http://readyforcooking.blogspot.com/
Misbasia http://misbasia.blox.pl/html
flusso http://mniamusne.blox.pl/html
Izabela http://przygodywkuchni.blogspot.com/
aniado http://lepszysmak.wordpress.com/
Miłe blogowiczki, zasady są proste, proszę o podanie 10 rzeczy, które lubicie najbardziej…