Najgorsze jest to, że nie mogę znaleźć czasu na pisanie. Codzienność nie pozwala mi na to. Kiedyś byłam osobą mocno bujającą w obłokach. Teraz nie poznaję tamtej siebie. Wiele rzeczy z przeszłości zmieniłabym, mając tę wiedzę i tę osobowość, którą mam dzisiaj. A 15 lat temu… nie uwierzyłabym, że nastąpią we mnie takie zmiany. O wiele bardziej przyziemna niż wtedy. Praktyczna, ogarniająca wiele tematów naraz i zarządzająca (z sukcesem, mam nadzieję).
Swoje nieprzyziemne patrzenie na świat wykorzystuję w inny sposób. Kolory widać na moich zdjęciach, a zapach i smak w mojej kuchni. Poczułam bakcyla do kulinarnych szaleństw gdzieś na trzecim roku studiów. I jestem samoukiem. Choć wiele kulinarnych sztuczek pewno zakodowałam w domu. Szkoda, że nikt we mnie nie wierzył. Teraz mój Tato jest moim wychwalcą w tej dziedzinie. No i może jeszcze kilka osób z rodziny. Zawsze uwielbiałam rozkoszować się jadłem. Co widać na zdjęciach z dzieciństwa i ze studiów. Kiedyś tym w rodzinnym domu. Teraz głównie tym własnej kreacji.
Moja nowa frajda to fotografowanie. Czasem wyjdzie mi coś ładnego. Brakuje na pewno wiedzy ze sztuki fotografowania. Pokładam jedynie nadzieję w przyzwoitym aparacie fotograficznym i liczę na łut szczęścia.
A miłość, ta to dopiero ma inny wymiar. Kiedyś o tym napiszę…